poniedziałek, 14 grudnia 2015

ROZDZIAŁ DRUGI

   Dzisiejszego dnia Lily nie pojawiła się w szkole, więc aktualnie Katie przechadzała się samotnie po szkolnym korytarzu, mijając przy tym roześmiane cheerleaderki plotkujące o życiu innych, piłkarzy, którzy mierzyli jej ciało łapczywie wzrokiem, za co miała ich ochotę uderzyć w twarz, metalowców w czarnych, skórzanych kurtkach, patrzących się na wszystkich przerażającym wzrokiem, dyżurujących nauczycieli, patrzących z politowaniem na swoich uczniów, kujonów, nie wypuszczających z rąk książek oraz resztę społeczności szkolnej. Do tej ostatniej grupy zaliczali się tacy jak ona, czyli nie pasujący do żadnej z tych grup. Ten dzień zdecydowanie jej się nie podobał. Fakt, że Lily była strasznie ciekawska i momentami niewiarygodnie denerwująca na ogół irytował Katie, ale dziś oddałaby wiele, żeby zobaczyć swoją przyjaciółkę. Zupełnie jakby ocena niedostateczna z matematyki nie dobiła jej wystarczająco.  Prawie dostała zawału, kiedy zobaczyła kto stoi po drugiej stronie korytarza. Był to ten sam człowiek, którego zastała wczoraj u siebie w pokoju. Dodatkowo patrzył wprost na nią. Kąciki jego ust delikatnie uniosły się  w górę i właśnie ten gest sprawił, że dziewczyna chciała uciec, gdzie pieprz rośnie. Niestety, nie zdążyła zrobić nic, bo mężczyzna dosłownie w przeciągu sekundy znalazł się przy niej. Katherine jeszcze nigdy nie widziała, żeby ktoś poruszał się z taką szybkością, dodatkowo zachowując przy tym pełną grację.
- Pamiętasz mnie, prawda? - W jego głosie zabrzmiała potężna chrypa, przez co Katie miała ochotę skulić się w sobie. Jednakże wcale tego nie zrobiła. Zamiast tego wyprostowała się dumnie i spojrzała na niego z pewnością siebie. Po jego wczorajszym przemówieniu, dziwnie było słyszeć z jego ust zwykłe pytanie.
- Trudno, żebym zapomniała człowieka, który włamał się do mojego pokoju - prychnęła ze złością.
- Pójdziesz teraz ze mną - oznajmił władczym tonem. 
- Ty chyba sobie ze mnie żartujesz. Mam wyjść ze szkoły i zrobić sobie wagary? W dodatku z obcym mężczyzną - dodała pod nosem, ale na tyle głośno, by on mógł to usłyszeć.
- Tak właściwie to mówię całkiem poważnie. - Jej oczy powiększyły swój rozmiar prawie dwukrotnie, gdy mężczyzna wziął ją na ręce, a następnie posadził sobie na plecach. - Skoro nie chcesz po dobroci to będzie siłą.
- Ale tak właściwie to gdzie ty mnie zabierasz? - To pytanie wydawało się niesamowicie go bawić, ponieważ zaśmiał się bardzo głośno. Właśnie opuścili budynek szkolny. 
- Gdybyś wczoraj dokładniej słuchała mojego wykładu to byś to wiedziała. Do akademika Świata Fantasy.
- Ale na co mi to? Przecież jestem tylko zwykłym człowiekiem.
- W tym rzecz. Ty wcale nie jesteś człowiekiem tylko półwilkołakiem i jestem szczerze zdziwiony, że twoja mama cię o tym nie poinformowała.
- Niby co z tym wszystkim ma wspólnego moja mama?
- Ona jest wilkołakiem.
- Super. Zaraz mi jeszcze wyskoczysz z nowiną, że mój tata to wampir. - Na te słowa dziewczyna poczuła, jak bardzo spina się jego ciało.
- Nie, człowiek. - Ton jego głosu był tak poważny, że chyba nawet największy idiota zorientowałby się, że nie żartuje. Więc to jednak musiała być prawda.
   Katie ze zdziwieniem dostrzegła, że podążają w stronę lasu, znajdującego się za budynkiem szkoły. Dalszą drogę przebywali w milczeniu. Mniej więcej w połowie lasu wykwitła przed nimi złota brama. Strzegło ją dwóch skrzatów w zielonych strojach. Nigdy wcześniej nie wierzyła w elfy i tym podobne stworzenia, ale z drugiej strony parę minut temu usłyszała, że jest wilkołakiem. Strażnicy bez słowa przepuścili ich na drugą stronę, więc Katherine doszła do wniosku, że człowiek na którego plecach aktualnie siedziała jest w tym całym Świecie Fantasy niezłą szychą. Dziewczynie zaparło dech w piersiach, gdy zobaczyła widok rozciągający się przed nimi. Widok był podobny do przepięknej polany w środku słonecznej wiosny. Podobny, ale nie taki sam. Tego miejsca nie dało się opisać słowami. Pośrodku tej niesamowicie pięknej łąki dostrzec można było budowlę. Wyglądała jak zrobiona z kwiatów. Zresztą pewnie tak było. Nie dało się tam dostrzec cegły ani innych materiałów budowlanych normalnych w świecie ludzi.
- To właśnie jest jedyne miejsce nauczania w Świecie Fantasy. Ale od razu cię uprzedzam, że tutaj nauka wygląda całkiem inaczej.
- Przepraszam, ale mam pewne pytanie. Czy mogłabym ci je zadać?
- Tak, proszę.
- Jak do tej pory zauważyłam w tym miejscu tylko jedną budowlę. Gdzie te wszystkie ,,istoty pozaziemskie'' mieszkają? - Cicho prychnął, a ona spojrzała na niego z lekkim zaskoczeniem.
- ,,Istoty pozaziemskie''? Nakreślił w powietrzu cudzysłów i wciąż wykazywał swoje rozbawienie jej słowami. - Przecież żyjemy na ziemi. Poza tym mówisz o tym tak, jakbyś nie była jedną z tych istot.
- Wybacz, ale nie jestem przyzwyczajona do świadomości, że jestem wilkołakiem.
- Masz takie prawo. Wracając do twojego pytania, wszystkie stworzenia tego świata mieszkają w tym budynku. - Była pod tak ogromnym wrażeniem, że zamiast elegancko zejść z jego pleców, w bardzo niezgrabny sposób zsunęła się z nich, upadając na twardą ziemię tyłkiem. Mężczyzna zachichotał i podał jej rękę, pomagając we wstaniu.
- Chyba nie jest ich... to znaczy nas tak mało, żeby zmieścić się w jednym akademiku.
- Jak już wejdziemy do środka to zrozumiesz.
- W takim razie chodźmy. - Tym razem to ona zaczęła go ciągnąć.
   Budowla od wewnątrz wyglądała jak zwyczajna szkoła, co mogło nieźle zaskoczyć. Korytarz był dużo większy, a przebywały w nim istoty nadprzyrodzone. Poza tym wszystko wydawało się zwyczajne. Niespodziewanie zmaterializowała się przed nią wysoka blondynka.
- Teraz oddaję cię w piękne, zgrabne ręce naszej kochanej Perrie. Ona wszystko ci pokaże, wytłumaczy i odpowie na wszystkie nurtujące cię pytania.
- No ok, ale... - Zanim dokończyła mężczyzna zniknął. - Nawet nie zdążyłam zapytać jak ma na imię. - Uśmiechnęła się do blondynki.
- To Edward. A ja jestem Perrie. - Uśmiechnęła się do niej serdecznie i wyciągnęła przed siebie dłoń, którą chwilę później Katie uścisnęła.
- Katie - odparła krótko. Od razu wiedziała, że polubi Perrie. - Zgaduję, że też nie jesteś człowiekiem.
- Nie, półwilkołakiem.
- Czym się różni półwilkołak od wilkołaka?
- To jest idealne pytanie zadane w idealnym momencie. - Popatrzyła na Katie z aprobatą. - Wilkołaki są strasznie silne i owłosione - dodała z przekąsem, a Joy zachichotała cicho. - Oboje ich rodziców są tego samego gatunku. Natomiast my, czyli półwilkołaki jesteśmy słabsi, jedno z naszych rodziców jest człowiekiem, jesteśmy mniej owłosieni i przede wszystkim... - Poprawiła swoje już i tak perfekcyjnie ułożone włosy. - piękniejsi. Chociaż jeden z naszych wilczków, Ashton...Prawdziwe ciacho. Zresztą...Zaraz będę miała okazję, żeby ci wszystkich przedstawić. Chodź ze mną. - Zrobiła tak jak kazała jej koleżanka. Dopiero teraz zaczęła dokładniej rozglądać się po uczniach. Niektórzy wyglądali normalnie, a wygląd innych trochę zaskakiwał Katherine.
- Więc, te dwie pierwsze grupy siedzące pod oknem z lewej strony to właśnie wilkołaki i półwilkołaki. Koniecznie muszę cię im przedstawić. - Pociągnęła ją za rękę w stronę roześmianych wilkołaków. Spojrzenie ich wszystkich skierowało się wprost na nie, przez co Katie poczuła jak się czerwieni. Nigdy nie lubiła być w centrum czyjejś uwagi.
- Poznajcie, moi drodzy przyjaciele, to jest Katie. Nasza nowa półwilkołacza przyjaciółka. - Wszyscy z jednym wyjątkiem rzucili w jej kierunku krótkie ,,cześć'' i z powrotem odwrócili  się do niej plecami. Pewien przystojny blondyn o orzechowych oczach zwrócił na nią większą uwagę.
- Witamy piękną panią. Jestem Ashton Irwin, ale dla ciebie zwyczajnie Ash.
- Miło mi - powiedziała cicho, a jej policzki zaczęły płonąć jeszcze bardziej, gdy chłopak przycisnął swoje usta do zewnętrznej części jej dłoni. Kiedy zabrał głos pojawiła się w nim mocna chrypka.
- Mnie również.
- Tak, wspominałam ci, że Ash to niezłe ciacho i w dodatku gentleman, ale lepiej pójdziemy dalej, zanim zaczniecie się rozbierać wzrokiem. - Katie udławiła się własną śliną. Perrie pociągnęła ją w stronę półwilkołaków. Po zapoznaniu i przywitaniu się z nimi poszły dalej. - Ci faceci, którzy siedzą najbliżej to czarodzieje. Oni też są niczego sobie, ale cholernie niebezpieczni, więc lepiej na nich uważaj. Mimo wszystko, mogę was sobie przedstawić. - Dziewczyny niepewnie zbliżyły się do tej grupki. - Cześć chłopaki. Przepraszam, że wam przeszkadzamy, ale chciałabym wam przedstawić Katie. Jest nowa w naszej szkole. - Oni okazali się o wiele bardziej kulturalni od swoich poprzedników. Każdy z nich podał rękę Katherine i przedstawił jej swoje imię. - Dziewczyny, które siedzą na przeciwko to wróżki. Bardzo sympatyczne i przyjacielskie, Jeżeli będziesz potrzebować jakiegoś magicznego lekarstwa albo eliksiru, myślę, że możesz się do nich śmiało zwrócić. Jednak poznacie się innym razem, bo trochę nam się spieszy. Muszę ci jeszcze sporo pokazać.
- Mam pytanie.
- W takim razie zamieniam się w słuch.
- Czy wróżki i czarodzieje mają takie same moce?
- Nie, no coś ty.  Wróżki wyrabiają różne eliksiry, napoje lecznicze i odpowiadają za chronienie przyrody. Czarodzieje uprawiają czarną magię, czyli różne rodzaje magii. W tym również bardzo niebezpieczną. Taka jest różnica.
- A czy oni i one...? Czy łączą się w pary?
- Oczywiście. Czarodziej z wróżką to taka naturalna para jak wilkołak z wilkołakiem albo wampir z wampirem.
- A co jeżeli wilkołak złączy się z wampirem?
 Jej źrenice się rozszerzyły, oczy zrobiły żółte, a zęby zabłyszczały złowrogo w swojej perfekcyjnej bieli i nienaturalnie wydłużyły. - Wampiry to chodzące trupy nie posiadające serc i uczuć. Nigdy się z nimi nie zadawaj, rozumiesz? - Katie głośno przełknęła ślinę i szybko pokiwała głową. - Jak się zapewne domyślasz, ci ze skrzydłami to anioły. Te po prawej są upadłe. Anioły pełnią role stróżów. Ich zadaniem jest ochrona nas. Każda istota ma przypisanego swojego własnego anioła. Twój zapewne przyjdzie do ciebie w odpowiednim czasie i ci się przedstawi.
- A jaka historia wiąże się z upadłymi aniołami? - Lekko zmarszczyła brwi.
- Są to anioły, które zrobiły coś złego i zostały za to ukarane zmianą koloru skrzydeł na czarne. Przechodząc dalej... Widzisz tego samotnika stojącego w kącie? - Pokazała na niego palcem, kompletnie zapominając o swojej kulturze osobistej. Katherine widziała, że jego głowa jest spuszczona. Więc nie zauważył niedojrzałego zachowania Perrie, pomyślała Katie. Gdy podniósł na nią wzrok ujrzała, że ma on oprócz kasztanowych włosów seksowny parodniowy zarost i piękne niebieskie oczy. Wiele dziewczyn dałoby się pokroić za takiego faceta. Właśnie ta myśl pojawiła się teraz w jej głowie. - Louis Tomlinson. Nocny Stróż i największe ciacho, zaraz po Ashtonie i Zaynie. Pilnuje tutaj porządku i prawa. Na koniec tamci. - Wskazała na dwie ostatnie grupy. - Wampiry. To właśnie od nich masz się trzymać z daleka.
  Katie odruchowo spojrzała w tamtym kierunku i zamarła, napotykając spojrzenie jednego z wampirów. Na jego głowie znajdowały się blond włosy, które - w przeciwieństwie do włosów Ashtona - nie były ułożone w artystyczny nieład. Jego niebieskie oczy były jeszcze bardziej hipnotyzujące od oczu Tomlinsona, a kolczyk w dolnej wardze wyglądał cholernie pociągająco i bardzo kusił. Joy miała ogromną ochotę poznać tego przystojniaka, a kiedy uśmiechnął się do niej, ukazując biel swoich zębów, ugięły się pod nią kolana. Jednakże chwilę później zobaczyła czarnowłosą dziewczynę, która wspierając się o ramię chłopaka, piorunowała ją wzrokiem. Dokładnie wtedy doszła do wniosku, że chyba jednak Perrie miała rację z tym, że lepiej trzymać się od nich z daleka. Tylko, że ona nie potrafiła wyrzucić z głowy tych cudownych oczu. Poza tym nurtowało ją jeszcze jedno pytanie. Dlaczego wampiry również stały w dwóch grupach? Przemknęło jej przez myśl, że może oni też dzielą się na tych dobrych i tych złych, jak anioły. Miała nadzieję, że to prawda, a przystojny blondyn, który tak ją zaintrygował należy do tej pierwszej grupy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz